Trailer: Opening:
Fabuła:
Seria wprowadzająca trochę naturalnej świeżości w gatunek zombie i równie zgniły, ale cukierkowatością typ anime, gdzie głównymi bohaterkami jest grupa fikcyjnych, mangowych idolek (Love Live, Idolmaster, BanG Dream). Wystarczyło zamienić głupiutkie, słodziutkie dziewczynki na zielone, pociachane, rozpadające się czasami, przy tym normalnie sympatyczne bohaterki i od razu cały koncept jest lepszy w oglądaniu . Fajnym pomysłem autorów jest różnorodność postaci - poza protagonistką, która nie jest doświadczona i dopiero wchodzi w świat showbiznesu, grupa składa się z byłych celebrytek pochodzących z różnych epok. Chociaż jestem zdania, że na razie seria nie wykorzystuje pełni potencjału tego konceptu (głównie służy humorowi) to są momenty, gdy dodaje to pewnego ciekawego tła. W odcinkach 6-7 widz poznaje pewne wątki z życia dwóch idolek pochodzących z innych epok (również makabryczny sposób, w jaki zginęli), ich obawy oraz różnicę w stosunku, jak powinna wyglądać ich działalność. Przede wszystkim jednak Zombie Land Saga to sympatyczna komedia - zabawna, choćby przez fakt, że bohaterki muszą ukrywać swój prawdziwy wygląd, a nie zawsze jest to łatwe i wystarczy chwila nieuwagi, aby wpakowali się w kłopoty (podoba mi się stosunek: charakteryzacja - sposób w jaki dziewczyny siebie widzą - jak widzą ich zwykli ludzie ). Są też te chwile, w których można spaść z krzesła i tarzać się soczyście ze śmiechu. Takim momentem może być kręcenie reklamówki w 5. odcinku i przede wszystkim pastisz dwóch gatunków muzycznych w początkowych epizodach. Końcówka drugiego odcinka anime to dla mnie najzabawniejszy moment, jaki miał miejsce w jakimkolwiek anime w 2018 roku . Podoba mi się, jak z typowej sztampowej kłótni mangowych idolek wykreowała się - tu ni stąd ni zowąd - absurdalna, irracjonalna scena. Ta gęby głównej bohaterki podczas performance'u, ruchy ciała obydwu postaci, tło robione przez ich producenta. Łzy zaczęły mi regularnie wypływać z oczu jak to zobaczyłem... od tego momentu jestem zakochany w głównej bohaterce . Pewnym elementem urozmaicający tego wszystkiego jest tło - istniejące w rzeczywistości miasto (prefektura) Saga. Seria ewidentnie jest sponsorowana przez jakieś lokalne firmy, dzięki czemu widzimy, jak działalność bohaterek powiązana z jakimiś regionalnymi imprezami czy nawet przedsiębiorstwem. Produkcja ma w sobie jakiś pierwiastek edukacyjny, a przede wszystkim jakiś taki charakter "swojski", patrząc na to, co robią dziewczyny Nawet ten policjant, który co jakiś czas wynurza się dla elementów komediowych wywołuje u mnie uczucie "ja jestem stąd" Sympatię wywołują u mnie też głosy postaci, nie są przesadnie słodkie i idealnie pasują do odtwarzanych bohaterek. Zwłaszcza super sprawą w tej kwestii jest angaż aktora do samego producenta. Tatsumi Koutaro sam w sobie nie jest jakąś zabawną postacią - ot zwykły kreskówkowy idiota wygadujący różne debilne, bezczelne kwestie - taka przeciwwaga dla bohaterek, zwłaszcza protagonistki, która stoi, a przynajmniej próbuje stać twardo na ziemi. Na szczęście mówi on głosem Mamoru Miyano - osoby, który podkładał też mowę pod Okabe Rintaro w Steins;Gate. Jeśli ktoś jest fanem tej serii i zawiódł się bardzo małą ilość klasycznego Hououin Kyōmy w zakończonej we wrześniu "zerówce", tęskni za łamanych japońskim angielskim (engrishem) to będzie świetnie bawił podczas prowadzonych tu paplanin.Sakura Minamoto to młoda dziewczyna, której marzeniem jest zostanie piosenkarką-idolką. Niestety lub "stedy" na skutek pecha ginie w wypadku. Mija pewien okres czasu, a licealistka nagle budzi się w opuszczonej posiadłości. Teraz pod okiem Tatsumi Koutaro, ekscentrycznego producenta, wraz z grupką innych półżywych dziewcząt ma stać się częścią girlsbandu, który "uratuje miasto Saga"
Trzeba przyznać, że nawet w realu prezentuje się on dobrze w tym wdzianku - nagranie z jego prezentacji aktorek głosowych z lipca
Jedyne do czegoś mógłbym odrobinę przyczepić się to do CGI podczas występów bohatek - ssie on tak samo jak w innych anime tego typu, może nawet więcej, bo jak po raz pierwszy zobaczyłem animację 3D w trzecim odcinku to byłem przekonany, że to jakiś dalszy pastisz muzyczny autorów, tym razem japońskich, mangowych idolek. Jednak w następnych epizodach było to samo i trochę zrzedła mi mina, gdy uświadomiłem, że "to tak na serio". Ogólnie mam uczucię, że twórcy za bardzo nie chcieli robić muzycznego anime i dlatego totalnie olali tę kwestię. Zupełnie inna sytuacja jest z siódmym odcinkiem - gdy trochę o tym logicznie pomyśli się, to jeden z niewiele przykładów w historii tego typu anime, gdzie upiększenia w stylu "święcące się na scenie idolki" mają sens* W tym wypadku animatorzy przyłożyli się o wiele bardziej do swojej pracy - modeli, ruchu, choreografii bohaterek . Bardzo ubolewam nad tym, że Avex Pictures jako wytwórnia muzyczna nie pozwala mi normalnie sponsorować tej serii przez kupienie tego, co zbieram, czyli muzyki z anime. Single z openingiem i endingiem z tego, co widzę nie są dostępne w żadnym japońskim sklepie internetowym, sprzedającym na Zachód. Jest to związane z dziwną polityką tej firmy, która nie chce, aby ich płyty trafiały poza granicę Japonii - od czasu Yuri on Ice taki CD Japan bardzo mało umieszcza ich tytułów w swojej ofercie, a jak jakieś znajdują się to z dopiskiem "Shipping Within Japan Only". Wielka szkoda - dla mnie (pamiątka po anime, które lubiłem) i tych dziwnych Japończyków, którzy nie chcą zarabiać na zachodnich fanach .
* jest jeszcze Macross, ale jak na SciFi przystało piosenkarki używają tam holograficznych strojów