Pierwszy tytuł miał chyba z 6 odcinków i opowiadał o gościu, który opuścił rodziców, aby zrealizować swoje marzenia o zostaniu aktorem. Znajduje do zamieszkania typowe lokum z setek sitcomów, przy czym w trakcie okazuje się, że jego współlokator jest gejem (normalnie wyglądający chłop). Mniej więcej wokół tego faktu kręci się cały humor serialu.
Nie pamiętam czy to pierwszy odcinek, czy też nie, ale pamiętam scenę, w której rodzice dowiadują się, że jego współlokator jest homoseksualistom, więc myślą, że ich syn też jest i dlatego wyniósł się od nich, aby zamieszkać z facetem. Dochodzi do rozmowy z ojcem, w której główny bohater wyjaśnia, że chce zostać zostać aktorem, a po czym tatuś stwierdza "już wolałem, gdy byłeś gejem"

Drugi serial opowiadał o familii do której przybywa jakaś emo/punk nastolatka-buntowniczka (ostro umalowana na ciemno), która bodajże okazywała się nieznaną córką ojca/matki. Potem chyba okazuje się, że wcale nie była z nikim spokrewniona, ale i tak zostaje "zaadaptowana", bo "pewnie smutno jej tak bez rodziny". Pamiętam, że w którymś z odcinków młodsza dziewczynka z rodzinki brała komunię świętą, ale laska namieszała jej w głowie tekstami w stylu "że boga nie ma, a to wszystko to jakaś próba indoktrynowania, zniewolenia przez rodziców" (troszkę to za poważnie brzmi w mojej wersji), na co dziecko zaczęło buntować się względem swoich rodziców.
Serial na pewno z lat 90, ten pierwszy nie jestem pewien.
Emisja w czasach, gdy TVN7 emitowała Alfa, Pełną Chatę, Bajer z Bel-Air i ten serial, gdzie młode małżeństwo mieszka z teściami (też można podać tytuł

Żeby nie było nudno dla postronnych - nostalgiczna czołówka "Good Morning Miami" - sitcomu o codziennym życiu pracowników lokalnej telewizji amerykańskiej sieciówki
