[ Spoiler ]
Siódmy odcinek zafundował nam prawdziwy rollercoaster, akcja pędziła na łeb na szyję. Czasami aż nazbyt, dlatego nie obyło się bez błędów montażowych. Ogólnie chodziło o to, by - kolokwialnie mówiąc - wepchnąć jak największą liczbę postaci pod pałki ZOMO. Tragicznie, mrocznie, ale nie bez potknięć, które trochę psuły odbiór.
Ósmy odcinek to wyczekiwane wyhamowanie, możliwość pobycia z postaciami, z ich emocjami, przeżyciami. Przynoszący najwięcej wzruszeń. A przecież jednocześnie nie jest to odcinek zapowiadający stagnację, ale prawdziwe trzęsienie ziemi.
Dobrze, że w końcu postacie Michała czy Benka mogły dostać więcej czasu na rozbudowanie swoich postaci, a w przypadku tego pierwszego nawet przejść do ofensywy.
Ósmy odcinek to wyczekiwane wyhamowanie, możliwość pobycia z postaciami, z ich emocjami, przeżyciami. Przynoszący najwięcej wzruszeń. A przecież jednocześnie nie jest to odcinek zapowiadający stagnację, ale prawdziwe trzęsienie ziemi.
Dobrze, że w końcu postacie Michała czy Benka mogły dostać więcej czasu na rozbudowanie swoich postaci, a w przypadku tego pierwszego nawet przejść do ofensywy.